Ostatni wywiad z Brandonem Lee
Comics Scene Magazine #37, Wrzesień 1992
„Kruk”, mroczny, pełen przemocy film oparty na kultowym komiksie Jamesa O’Barra miał być dla aktora filmem przełomowym, zupełnie różnym od poprzednich filmów akcji, które przyniosły mu sławę. Przyjmując tą rolę Brandon Lee podjął świadomy wysiłek wyjścia z cienia swego ojca i odnalezienia własnej artystycznej ścieżki. Tragicznym zrządzeniem losu tak się nie stało. Nasz wywiad miał być przeprowadzony w samochodzie, który zabierał Lee z wynajmowanego przez niego domu na plan filmowy – ogromną, opuszczoną fabrykę. Jednak tego ranka, w którym miał się odbyć, aktor, skrywając oczy za ciemnymi okularami był tak okropnie zmęczony, że z trudem wypowiadał słowa. Poprzedniego dnia pracował do 4 nad ranem, grając przez 19 godzin wyczerpujące fizycznie fragmenty roli Erica Dravena, muzyka zamordowanego przez zbirów, który wraca zza grobu, by zemścić się na swych oprawcach i odzyskać spokój. Ostatecznie rozmowa miała miejsce dopiero po północy, podczas przerwy w zdjęciach.
Jako Eric, Lee przeszedł zadziwiającą transformację: biała farba na jego twarzy i ciemny makijaż oczu upodobniły go do członka rockowego zespołu Kiss. Aktor musiał znosić każdego dnia dwugodzinne malowanie. Jego wygląd dopełniał skórzany kostium. W scenie, której byłem świadkiem, musiał zmierzyć się z kilkoma gliniarzami, którzy próbują go zatrzymać, a następnie otwierają do niego ogień. On jednak nie szuka schronienia: od chwili w której jego bohater umarł, kule nie wyrządzają mu krzywdy.
COMICS SCENE: Co takiego zainteresowało Cię w Kruku?
BRANDON LEE: Czystość charakteru. To bardzo osobista opowieść. Jak wiesz, opowiada o mężczyźnie i kobiecie, którą bardzo kocha. Po tym jak oboje zostają zamordowani, on wraca do życia, by dopaść mężczyzn, którzy tego dokonali. To bardzo czysta historia. Nakręciłem wiele filmów, które zawierały dużą dawkę akcji, ale nigdy nie zrobiłem czegoś, w czym czułbym, że moje działania są tak bardzo usprawiedliwione jak tu. Poza tym, to naprawdę do mnie przemówiło, poprzez sytuację, w której znajduje się postać i która automatycznie nasuwa wiele pytań. To jest szalone, bo jeśli dostałbyś szansę powrotu do świata żywych po roku bycia martwym, musiałbyś zmierzyć się z kilkoma interesującymi dylematami.
Sednem tej tragedii jest to, czy istniałaby jedna osoba, z którą chciałbyś porozmawiać. Ktoś, z kim chciałbyś się ponownie skontaktować po roku nieobecności (i musisz się liczyć z tym, że wszyscy ludzie, których znałeś mieli rok czasu, na to, by żyć dalej swym życiem i pogodzić się jakoś z żalem). Tą osobą, z którą mógłbyś chcieć się spotkać mógłby być ktoś, kogo kochałeś – twoja partnerka. A w tej sytuacji właśnie jej tam nie ma.
CS: Czy uważasz swego bohatera za nadludzką postać? Eric recytuje wiersze, ale oczywiście ma też mroczną stronę – pełną przemocy i mściwą.
LEE: Celem Erica jest zemsta, ale nie jest to „Życzenie Śmierci” [przyp. tłumacza: chodzi o film z Charlesem Bronsonem]. Sytuacja jest zupełnie inna. Bohater nie jest żyjącym człowiekiem, który wykracza poza normy prawne, aby dokonać swej zemsty. Jest czymś, czego nie może do końca zrozumieć i wykracza poza granice wszystkiego, co wie, by dokonać zemsty. To czyni go dla mnie dużo bardziej interesującym.
CS: Czy staje się on “siłą natury”?
LEE: Nie sądzę, żeby tak było, ale jest tam oczywiście motyw walki dobra ze złem.
CS: Czy widzisz w nim bohatera?
LEE: Z powodu motywów jego działania nie. W filmie, angażuje się jednak w sytacje nie dotyczące bezpośrednio jego misji, czyli odnalezienia i zabicia tych, którzy go zamordowali. I kiedy się to dzieje, staje się on w pewnym sensie bohaterem, ponieważ wplątuje się w wydarzenia świata żywych. To właśnie czyni z niego bohatera.
CS: Czy można w takim razie powiedzieć, że przez swą naturę Eric musi zrobić coś bezinteresownie w imieniu kogoś innego, aby stać się bohaterem?
LEE: Nie sądzę. Niedawno widziałem znakomity film, „Olej Lorenza”, i naprawdę bardzo go polubiłem. Można powiedzieć, że jego bohaterowie robią wszystko tylko dla swojego syna, a nie dla reszty dzieci, które cierpią z powodu tego samego schorzenia. Jednakże ich działania kończą się znalezieniem lekarstwa na chorobę, które pomaga tysiącom innych dzieci. I jest tam wspaniały fragment w końcówce filmu, kiedy Nick Nolte mówi do Susan Sarandon „Czy kiedykolwiek przestaniesz i pomyślisz, że wszystko, co zrobiliśmy było dla małego synka kogoś innego?”. To był rozdzierający serce moment, ponieważ dla ich syna było już za późno. Mam na myśli to, że choć ocalili jego życie, to stało się to zbyt późno, ale byli w stanie powstrzymać rozwój choroby u innych dzieci i umożliwić im normalne życie. Film ten oczywiście był bardzo tragiczny i smutny, ale było tam również coś podnoszącego na duchu o możliwościach ludzkiej duszy. Ludzie ci tak naprawdę nie byli tylko bezinteresownymi poszukiwaczami lekarstwa na to schorzenie, próbowali po prostu ocalić swego syna. Jednak dzięki swoim działaniom stworzyli coś, przez co można nazwać ich bohaterami. W sercu Kruka jest miłość, która łączy Erica i Shelly. To jest to, co łączy nieznane kawałki i co musi wznosić się ponad film akcji.
CS: Czy jest coś w postaci Erica, czego nie lubisz, krytykujesz, lub postrzegasz jako wadę?
LEE: Myślę, że scenariusz filmu jest trochę przeciążony akcją. Najbardziej interesujące są dla mnie te momenty, w których Eric dostaje szansę, by spróbować poradzić sobie z tym, co się z nim stało. Sceny, w których jest bardziej człowiekiem niż nieśmiertelnym mścicielem. Te, w których dzieli się swym żalem po utracie ukochanej kobiety, życia, rodziny i przyjaciół. Stracił wszystko, co miał i choć zabija tych facetów, wcale nie ma zamiaru wracać do tego wszystkiego. Mam nadzieję, że te momenty będą w stanie wspomóc sceny akcji. Najbardziej obawiam się, że nie będą i że akcji będzie w filmie zbyt dużo.
CS: Czy uważasz, że wniosłeś do filmu coś, czego nauczyłeś się podczas kręcenia poprzednich?
LEE: Zdecydowanie tak. Zrobiłem sceny walki do filmu „Huragan Ognia”, z Jess Yamadą i przy tym również współpracowaliśmy. Nauczyłem się dużo więcej i teraz czułem się dużo bardziej pewnie. W Huraganie Ognia robiłem to po raz pierwszy i byłem pełen obaw. I oczywiście jako aktor również nauczyłem się dużo.
CS: Czy jesteś fanem komiksów?
LEE: W dzieciństwie byłem fanem komiksów i miałem obszerną kolekcję. Później mój bliski kontakt z komiksami ograniczył się do kilku przyjaciół, którzy je rysowali. Mieli oni także kapelę, która grała po całym mieście, a także na większych konwentach komiksowych i science-fiction, więc byłem z nimi na kilku. Jako dziecko lubiłem Hulka. Hulk zawsze miał w sobie aspekt tragiczny, ponieważ to była klasyczna historia jak o Frankensteinie, czy Człowieku Słoniu. To był ten człowiek, który zmieniał się w potwora. To jest coś co zawsze na mnie działało, taki motyw przewodni. W “Kronikach Wampirzych” Anne Rice były wampiry, które opłakiwały utratę swego człowieczeństwa. Musze ci powiedzieć, że osobiście zawsze myślałem sobie: „Zaczekajcie chwilę! Mogę żyć wiecznie, jestem niezniszczalny, mam super moce, i jeszcze na to narzekam?” [śmiech] I myślę, że gdyby Eric nie stracił Shelly, nie musiałby być tak tragiczną postacią. Są takie momenty w scenariuszu, które są dla mnie naprawdę niezłą zabawą, a konkretnie choreografia walk, ponieważ mamy do czynienia z kimś, kto nie musi grać wedle tych samych reguł, co normalny człowiek – można robić bardzo dziwaczne rzeczy z choreografią, tak jak w tej scenie, którą dziś kręcimy. Eric jest w stanie, wykorzystując swe zdolności, robić rzeczy, których normalny człowiek zrobić by nie mógł.
CS: Innymi słowy, nie musi robić uników, kiedy do niego strzelają.
LEE: No wiesz, tak naprawdę się o to zbytnio nie martwi.
CS: Biorąc to pod uwagę, co jeszcze przychodzi Ci do głowy?
LEE: No więc, mieliśmy sporo zabawy z choreografią – w każdej ze scen, kiedy Eric dopadał jednego z bandytów odpowiedzialnych za śmierć Shelly – zanim go wykończył, straszył go na śmierć pozwalając się zranić (prawie), tylko po to żeby pokazać, że nie może zostać zraniony.
CS: Jak się grało żywego trupa? To nie jest film w stylu George’a Romero, gdzie mamy do czynienia z potworami. Jak Ty, jako aktor, pokazujesz wystarczająco życia, aby utrzymać wrażenie, że to coś nieziemskiego?
LEE: Jest taki cytat z książki Paul Bowlesa “Pod osłoną nieba”, który brzmi tak: „Ponieważ nie wiemy kiedy umrzemy myślimy o życiu jak o niewyczerpanym źródle. Jednak wszystko dzieje się tylko pewną ilość razy, tak naprawdę bardzo małą ilość. Jak wiele razy wspomnisz jakieś popołudnie z Twojego dzieciństwa? Popołudnie, które jest tak ważną częścią ciebie, że nie wyobrażasz sobie życia bez niego. Może jeszcze cztery lub pięć razy, może nawet nie tyle. Ile jeszcze razy ujrzysz pełnię księżyca? Może… a do tej pory wszystko wydawało się nieskończone.”
Powodem, dla którego zacytowałem ten fragment jest to, że nie wiemy kiedy umrzemy. Dzieje się to w chwilach, kiedy na przykład ktoś z twoich bliskich odchodzi, lub jest bliski śmierci – stajesz wtedy twarzą w twarz z tym, jak kruche jest ludzkie życie i jak wielkie znaczenie ma każda chwila. A jednak przez większość czasu omija cię tak wiele rzeczy. Dla Erica, jako postaci, od razu jest jasne, że nic nie jest błahe. Każda chwila, która jest mu dana w ciągu tych dwóch czy trzech dni, gdy powrócił, jest dla niego bardzo cenna. Proste rzeczy, których żyjący człowiek nawet by nie zauważył lub, które by zlekceważył, mają dla Erica moc, która go przyciąga i fascynuje, ponieważ ma świadomość, że już więcej ich nie zobaczy.
CS: A jeśli chodzi o wyrażanie uczuć, czy Eric jest emocjonalnie żywy?
LEE: Wierzę, że emocjonalnie jest bardzo żywy. Zgodnie z tym, co powiedziałem wcześniej, każda chwila, każda rzecz, z którą się spotyka, wszystko, co mówią ludzie, niosą ze sobą ogromne znaczenie, ponieważ bohater wie, że nic z tego już więcej się nie powtórzy. To jest tak samo ważne dla ludzi żyjących, choć skupiamy się na odległych celach.
CS: A jego wygląd, czy to tylko wyobrażenie, a nie coś, co nosi jako znak szczególny?
LEE: Eric nosi makijaż. Kiedy po raz pierwszy wraca z martwych, delikatna natura zaistniałej sytuacji prawie go przerasta, praktycznie popada w katatonię, opanowuje go szaleństwo, które uniemożliwia mu normalne funkcjonowanie. Jedną z rzeczy, która jest w tej historii po to, by pomóc mu poradzić sobie z tą sytuacją, jest stworzenie postaci Kruka, poprzez makijaż, który bohater nakłada, aby stworzyć kogoś, kto będzie potrafił dać sobie z tym radę.
CS: Czy możesz rozwinąć mit, który tworzy film, o powrocie do życia z tego konkretnego powodu?
LEE: Zasadniczo, musi wystarczyć to, że miłość która łączyła Erica i Shelly, była szczególna, że w jakiś sposób moc tej miłości sprowadziła go z powrotem, żeby mógł naprawić wyrządzone zło.
CS: Wszyscy zaangażowani w produkcję filmu mówią, że włożyłeś dużo wysiłku w zagranie swej postaci. Co nazwałbyś swoim wkładem, lub silnym odczuciem odnośnie specyficznych wyobrażeń? Wszyscy byli pod wielkim wrażeniem i mówią, że poprzez swoją obecność, pomogłeś nadać kształt tej postaci.
LEE: Nie nazwałbym tego wkładem. Pracowałem po prostu nad Erikiem, a niektóre z moich sugestii znalazły się w scenariuszu.
CS: Jak trudno jest przedstawić postać Erica, wczuć się w jej nastrój?
LEE: Oczywiście stanowi to dla mnie wyzwanie. To najbardziej dramatyczna rola, w jaką mogłem się wcielić i jestem za to wdzięczny.
CS: Czy pozostajesz w roli dłużej niż powinieneś? Na przykład w „Huraganie ognia”?
LEE: Wiesz, podchodzę do tego tak, że zawsze znajdę sposób żeby pracować, a bez wątpienia prawdziwą marzeniem jest praca nad tym filmem.
CS: Czy doszedłeś do tego metodą prób i błędów?
LEE: Tak.
CS: Czy możesz mi powiedzieć jak to wygląda?
LEE: Cóż, naprawdę wolałbym, żeby to pozostało między mną, a ścianami mojej przyczepy. [słychać strzały w tle] Jestem trochę przesądny w tej sprawie.
CS: Czy starannie opracowywałeś zmiany dokonane w oryginalnej postaci z komiksu Jamesa O’Barra?
LEE: Wszystkie elementy zaczerpnięte były stamtąd. To prawie tak, jakby Eric miał 2 albo 3 zupełnie różne osobowości w komiksie. Jest Eric Draven, który opłakuje w samotności swą stratę, jest Eric Draven pełen gniewu, który ma ponad naturalną chęć zemsty, a także anioł pod postacią Kruka, który wyrusza znaleźć winnych. Wyzwaniem filmu było wprawienie tych postaci w ruch.
CS: Czy czujesz… [odgłosy strzałów]… To znaczy, czy to jest Twoja interpretacja Erica jako Kruka? Czy też myślisz, że właśnie w ten sposób przedstawia go scenariusz? Wydaje mi się, że to twoja analiza tego kim jest, prawda?
LEE: Tak, to moja analiza tego kim jest. Ale ile z tego wyląduje w gotowym filmie, to znaczy… Chciałbym, żeby każdy kto obejrzy film, czuł to samo co ja odnośnie tej postaci, ale wiem, że nie taka jest rzeczywistość. Nie umiem powiedzieć ile jest w tym mojej interpretacji.
CS: Czytając scenariusz, odnosi się wrażenie więzi pomiędzy Sarą [dziewczynką, która odwiedza grób], Albrechtem [przyjaznym policjantem], a także Erikiem. Wydaje się, że to odpowiednik tego zepsutego, przestępczego półświatka, który wszystkim rządzi. Czy możesz rozwinąć ten temat.
LEE: Tak, to znaczy, to jest miejsce gdzie Eric żył. Zna tych ludzi, zna te ulice, to jego dzielnica. Jeśli kiedykolwiek przeniosłeś się z jakiegoś miejsca, a potem wracasz kilka lat później, to jak zakładanie starych rękawiczek – pamiętasz wszystkie miejsca, w których bywałeś, ludzi którzy tam pracowali, masz ochotę pójść i sprawdzić, czy to miejsce tam jeszcze jest… 'O mój Boże, zrobili tam pralnię!’ Eric z pewnością też odczuwa coś takiego. Odkrywa swoją dawną okolicę i to także część jego tragedii – mimo, że wszystko jest tam, w zasięgu ręki, on nie jest już tego częścią.
CS: Co oznacza fakt, że Eric jest muzykiem? Czy jest przez to kreatywną postacią?
LEE: Wszystko zależy od twojego punktu widzenia. Musisz mieć coś, co kochałeś robić – dla mnie, to byłoby aktorstwo; dla Erica jest to jego muzyka. Musisz wiedzieć, że wszystko, co kiedykolwiek w to włożyłeś, na końcu przestanie mieć znaczenie… Myślę, że tych kilka chwil, kiedy Eric znajduje się w pobliżu gitary – jak mówiłem, to wszystko zależy od własnego punktu widzenia – to zarówno strasznie tragiczne, jak i absolutnie wspaniałe chwile!
CS: Biorąc pod uwagę fizyczne aspekty roli, jestem pewien, że musiałeś wykonać wiele wyczynów kaskaderskich. Przez co musiałeś przejść?
LEE: Eric musi znieść kilka naprawdę trudnych fizycznie momentów.
CS: Czy zostałeś ranny?
LEE: Nie, na szczęście jeszcze nie zostałem ranny. Wydaje mi się, że najbardziej znaczącą rzeczą, z którą mam do czynienia jest zimno. To zabawne, ponieważ wymyśliłem, by Eric, powstając z grobu był bardzo zmarznięty. Pomyślałem, że im dłużej będzie przebywał w świecie żywych, temperatura jego ciała będzie się stopniowo zwiększać, a przemarznięcie i pośmiertne zesztywnienie jego ruchów stopniowo będzie przechodzić, wraz z powracającym do niego życiem. Kiedy przygotowywałem się do tej sceny, wziąłem 10 czy 12 wielkich toreb z lodem i okryłem się nimi. Moja dziewczyna mierzyła mi czas, a ja chciałem się przekonać jak długo zajmie osiągnięcie pewnego stopnia przechłodzenia.Spędziłem tak jakiś czas, a potem wróciłem na plan. Przedstawiłem ten pomysł z torbami lodu jednemu z producentów, ale on powiedział, że jeśli się przez to rozchoruję nie będziemy mogli kontynuować pracy. Firma ubezpieczeniowa nie pokryłaby kosztów. Ostatecznie zdecydowałem się robić to w mojej przyczepie – na swoją własną odpowiedzialność i nikt o tym nie wiedział. Kiedy ekipa była gotowa kręcić, zawołali mnie i śmiertelnie zmarznięty pobiegłem zagrać tę scenę. Było zimno, ale chcieliśmy to zrobić. Przez pierwsze 2 czy 3 noce podczas których kręciliśmy scenę powstania z grobu na dworze było tylko 5 stopni! Ale na szczęście wyszło naprawdę nieźle.
CS: Jak chętnie ryzykujesz grając w scenach kaskaderskich?
LEE: Naprawdę mocno wierzę w to, że bez względu na to jak trudna jest scena akcji, nikomu nie powinno się nic stać. Bezpieczeństwo jest bardzo ważną sprawą. Nie jestem jednym z tych, którzy myślą, że musisz naprawdę bić ludzi, żeby to wyglądało prawdziwie. To bardzo egoistyczny punkt widzenia. A kaskaderzy, są takimi twardzielami przez cały czas: Kaskader może wykonać numer, w którym zostają odstrzelone jego obie nogi, a on mimo tego, przyciągnie się na rękach i powie, „Nic mi nie jest, przygotujcie się do następnego ujęcia!” Uważam, że ci goście są wspaniali, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek musiał zostać ranny. Ale tak, kiedy wykonujesz takie zadania zawsze jest pewien bardzo mały margines błędu, czasem miniesz coś o cal, czasem coś źle obliczysz, czasem coś pójdzie nie tak.
CS: Jakie robiłeś wyczyny kaskaderskie, lub upierałeś się żeby robić?
LEE: Nie musiałem robić nic nadzwyczajnego. Większość z nich wiele razy wykonywałem, ale nie były one wcale trudne. Przez większość czasu bohater nie może zostać postrzelony, a na koniec zostaje trafiony w ramię. W ostatniej scenie, którą kręciliśmy zostałem trafiony 60 czy 70 razy!
CS: Arnold Schwarzenegger wymyślił strategię przejścia od filmów akcji do innego gatunku.
LEE: Muszę przyznać, że nie jestem takim manipulantem. Nie lubię myślenia: “No dobrze, teraz zagram w komedii, bo ludzie tego oczekują, a potem…” Po raz pierwszy w mojej karierze, znalazłem się w położeniu – co jest bardzo miłe – w którym ludzie przysyłali mi scenariusze. Naprawdę próbuję przyjmować pojedyncze role i szukać takich, w które będę mógł włożyć swe serce, a nie mówić: „Następna będzie komedia”.
CS: Czy chciałbyś zagrać prawdziwie dramatyczną rolę?
LEE: Tak, bardzo bym chciał.
CS: Czy czujesz, że Kruk, który nie jest tylko filmem akcji, jest krokiem w tym kierunku, robienia czegoś innego?
LEE: Tak, i jestem z tego zadowolony. Jak już mówiłem, jest sporo akcji w tym filmie, ale nie jest to film karate. Bohater nie jest karateką i nie zna nawet podstaw sztuk walki. Jest to więc dla mnie krok w dobrą stronę. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie lubię filmów karate. Chcę mieć szansę grania w różnych rodzajach filmów. Będę szczęśliwy jeśli jeszcze kiedyś, w przyszłości, będę mógł zagrać w takim filmie, ale chce również dostać możliwość zrobienia czegoś innego… I to jest właśnie jedna z nich!
CS: Czy pracując nad Krukiem wracasz do oryginalnego komiksu, który był inspiracją dla filmu, czy sam scenariusz Ci wystarcza?
LEE: Komiks to rysunki, zupełnie nieruchome. Było wśród nich kilka znakomitych obrazów, które chciałem wykorzystać w filmie. Znalazło się w nim więc parę ujęć z komiksu, które próbowałem powtórzyć, ponieważ uważałem je za wspaniałe. Na przykład jest taka scena, w której Eric przysiada na parapecie słuchając rozmowy w pokoju. Sposób w jaki przysiada, opiera się na jednej nodze, oplata ją rękami, w pewien sposób zwisa, jego głowa jest podniesiona, a oczy spoglądają w górę… Pomyślałem, że to piękny obraz, więc zagrałem dokładnie w ten sposób. Właśnie taką postawę przyjąłem podczas kręcenia.
CS: Jest spora dawka krwawej przemocy w Kruku. Jakie są twoje odczucia na ten temat?
LEE: To prawda, że jest mnóstwo przemocy w tym filmie, ale jak już mówiłem, ma to swoje uzasadnienie.
CS: George Romero podkreślał, że w jego filmach występuje komiksowa przemoc, w przeciwieństwie do realistycznej przemocy a la Clint Eastwood, gdzie ciosy są prawdziwe – wiesz, widzisz jak zombie wygryza komuś kawałek ciała: to nie jest prawdziwe. Jakieś przemyślenia odnośnie kwestii komiksowej i realistycznej przemocy?
LEE: Masz na myśli społecznie świadome przemyślenia? Myślę, że przemoc w danym filmie, powinna pasować do jego wymowy. Jeśli jesteś Georgem Romero i robisz film o zombie wracających z martwych, naprawdę przekroczyłeś granicę fikcji i w takiej sytuacji, rodzaj akcji powinien być dostosowany do rodzaju filmu. „Huragan Ognia”, na przykład, był filmem „przesadzonej” akcji – to nie był mój wymysł, ani Jessa, ani reżysera jak powinna wyglądać prawdziwa walka, to była artystyczna próba sportretowania sztuk walki, w bardzo emocjonującej, dynamicznej formie. Ten film także podpada pod tą kategorię. Ponieważ mamy okazję zobaczyć kogoś kto posiada nadprzyrodzone moce, daje nam to szansę na sporą dawkę akcji.
CS: Czy wysoce wystylizowana jakość filmu w jakiś sposób wpływa na odgrywanie postaci?
LEE: Powiem ci co wpłynęło na odgrywanie mojej postaci, to całkiem interesujące. To makijaż, który noszę na twarzy. Eric tworzy tą postać Kruka dla siebie samego, a kiedy gram Erica jako Kruka, z nałożonym makijażem, to wspaniała okazja, ponieważ rękawice są zdjęte – nie ma żadnych reguł. Powiedz mi jak zachowuje się ktoś, kto powraca ze świata zmarłych. To zachowanie pochodzi z twojego prawdziwego wnętrza. Nie sądzę, żeby było cokolwiek nieodpowiedniego do zrobienia dla tej postaci. To pozostawia dużą dowolność, mam na myśli to, że bohater recytuje wiersz w samym środku wydarzeń! Uważam, że nie ma niczego, co by było dla niego nieodpowiednie. Bohater nie funkcjonuje według tych samych reguł, co przeciętny człowiek. Myślę, że wybuchy śmiechu albo płaczu nie są dla niego niewłaściwe w żadnym momencie. To wspaniała szansa i robię wszystko, by ją wykorzystać.
CS: Masz na myśli to, że w chwili w której nakładasz makijaż czujesz tę przemianę?
LEE: Zdecydowanie tak. To sprawia, że czujesz sens tej odmienności. To zabawne, ponieważ czasem prawie zapominasz, że wyglądasz inaczej [śmiech]. To wygląda tak: zakładasz parę czarnych, skórzanych rękawic i nagle czujesz siłę w swych rękach i wykonywanych przez nie gestach. Za każdym razem, gdy zakładam rękawice, czuję się jakbym miał kogoś uderzyć, wiesz, co mam na myśli? Zakładasz też parę ogromnych, motocyklowych butów lub coś takiego. Możesz nakładać tego typu rzeczy, by rozwinąć swą postać.
CS: A godziny spędzane codziennie na robieniu makijażu?
LEE: To nie było wcale takie złe. A kiedy makijaż był już gotowy, nie był taki ciężki jak na przykład maska aktora w Człowieku Słoniu.
CS: W jaki sposób kostium odzwierciedla postać Erica?
LEE: Kostium jest w zasadzie tym, co Eric znalazł wśród swoich starych ubrań.
CS: Co z fragmentami, kiedy zabiera coś od każdej ze swoich ofiar?
LEE: Jest w tym pewne rytualne, totemiczne wrażenie. Jest cytat, który został wzięty bezpośrednio z komiksu, kiedy Eric, po załatwieniu jednego z bandytów, bierzę łuskę po naboju i przywiązuje ją do swoich włosów. W komiksie ten fragment brzmiał „Aby zbudować świątynię smutku, przywiązuje łuskę do swoich włosów. 'Numer jeden’ mówi.” I myślę, że to nawiązuje do Erica zbierającego przedmioty od każdej osoby.
CS: Czy zauważasz tam wpływy “Kruka” Edgara Allana Poe?
LEE: Film dotyka wielu rzeczy w tym stylu. Mam na myśli cytowanie poezji Poego i innych. Osobiście z jakiegoś powodu zawsze zapamiętuję teksty piosenek – i nic nie mogę na to poradzić. Wystarczy, że raz usłyszę jakąś piosenkę i już znam cały jej tekst. A kiedy prowadzę lub wykonuję bezmyślnie jakąś czynność, mam tendencję do recytowania sobie tekstu, co jest właściwe dla danej sytuacji. Kiedy Eric recytuje fragment wiersza w filmie, jest to dla mnie po prostu myśl, która przychodzi do jego głowy i która wydaje się pasować. Za życia był muzykiem i pisał piosenki więc sądzę, że ma w umyśle setki tekstów z różnych utworów muzycznych i wierszy, które czytał. Używa tych, które odzwierciedlają to, co dzieje się z nim w danej sytuacji.
CS: Powiedz mi coś o pracy z reżyserem, Alexem Proyasem.
LEE: Ma naprawdę wyjątkowy zmysł estetycznym i nadaje znakomity kształt filmowi. Jest bardzo stylowym twórcą, wiesz, jak wczesny Ridley Scott, albo Joel Schumacher. Alex odwala kawał dobrej roboty przy tworzeniu ostatecznego kształtu tego filmu, który jest bardzo mroczny, dosłownie i emocjonalnie. Pozbawiony został wielu kolorów, poza tymi scenami, w których kolor był potrzebny. Na przykład, wszystkie sceny, które przedstawiają wspomnienia Erica, kiedy jeszcze był żywy, zanim on i Shelly zostali zabici, nagrywaliśmy w o wiele bardziej oświetlonym i nasyconym barwami otoczeniu, niż resztę filmu. Kolejną świetną rzeczą, jaką wymyślił Alex, jest tzw „Krucza wizja”: Eric jest w stanie oglądać świat poprzez oczy kruka, a kiedy widzi w ten sposób, Alex stworzył cudowny efekt, obraz jest czarno-biały, zakrzywiony i… to po prostu trzeba zobaczyć.
CS: Jakieś szczególne problemy z Krukiem?
LEE: Ciągle musiałem przypominać sobie stały element podczas grania postaci Erica. Czasem łatwo się zapomnieć i myśleć, że jest się żywym, a postać którą grasz jest człowiekiem, ale nie w tym przypadku. W scenie, którą teraz kręcimy, gdy pojawiają się gliny, wymierzają w Erica broń i każą mu się zatrzymać, poprzedniej nocy zrobiliśmy interesującą rzecz (wczoraj pracowaliśmy 19 godzin, aż do 4 nad ranem). Policjanci wycelowali we mnie broń i krzyknęli „Stój!”, a ja zrobiłem coś w stylu tańca z kreskówki Looney Tunes [śmiech] wychodząc z pokoju, jako przeciwieństwo zwyczajnej ucieczki. Ponieważ faktem jest to, że Eric nie musi robić takich rzeczy, wiecie? Nie ma powodu, dla którego nie miał by zrobić kreskówkowego tańca przez drzwi [śmiech]. Wiele razy mieliśmy sytuację, kiedy zasugerowałem coś Alexowi, a on popatrzył na mnie w sposób – „Jaja sobie robisz?” [śmiech], a później udawało nam się umieścić to w filmie
CS: Patrząc na naturę tej roli i późne godziny pracy, czy po wszystkim zmywasz makijaż i kładziesz się spać, czy przeznaczasz kilka godzin na zrelaksowanie się?
LEE: Mówiąc szczerze, zazwyczaj po powrocie do domu jestem już tak zmęczony, że po prostu idę spać.
CS: Ale czujesz się spełniony?
LEE: Tak, przez większość czasu.
Moniqee